Rozmowa z Jackiem Mirosławem, byłym fotoreporterem Dziennika Wschodniego
- Oj, nerwówa była okropna. Przeżycie ogromne. Wielki stres. Byłem jednym z niewielu fotoreporterów, który miał dostęp do punktu zerowego. Wszyscy, którzy mieli takie akredytacje, jechali w dwóch samochodach za Janem Pawłem II. Przed nim mógł się znajdować tylko Arturo Mari, prywatny fotograf papieża.
• Łatwo było dostać taką akredytację?
- A gdzie tam! Było sporo biegania za nią. Wtedy zajmował się tym redaktor naczelny mojej gazety. Chyba nawet było trzeba coś zapłacić. Na szczęście, nie z mojej kieszeni. Opłatą zajęła się redakcja "Sztandaru Ludu”.
• Ale dzięki niej mogłeś być wszędzie tam, gdzie przebywał Ojciec Święty.
- No prawie. Wszędzie to była ochrona, która trochę nam utrudniała pracę. Kiedy Jan Paweł II modlił się na Majdanku, mieliśmy tylko trzy minuty na zrobienie zdjęć. Później zostaliśmy odgonieni, bo na nasze miejsce szykowała się inna grupka dziennikarzy. Chyba z zachodnich mediów. Kolejnym etapem pielgrzymki była archikatedra lubelska. Tam udało mi się zrobić zdjęcie papieża z biskupami. I to z bliska. Kiedy dojechałem na Katolicki Uniwersytet Lubelski, były tam już tłumy. Niektórzy dziennikarze rozkładali sobie drabinki, żeby mieć możliwość zrobienia zdjęcia. Wtedy miałem problemy z robieniem fotek. Ale pozwolili fotografować z innych miejsc. Więc usadowiłem się w okolicy okien. Na Czuby, czyli tam gdzie była msza, poszedłem już na piechotę. Mieszkałem niedaleko kościoła św. Rodziny, dlatego nie chciałem już brać samochodu. Tam jednak nie było łatwo wejść.
• Ochrona robiła problemy?
- Bardzo dokładnie kontrolowali wchodzących. Sprawdzali, czy nie mam broni, ostrych narzędzi. A pech chciał, że tuż po przejściu przez barierkę, musiałem się cofnąć. Chciałem chyba wrócić do znajomego, którego zobaczyłem. I wtedy znów zaczęło się przeszukiwanie. Mimo że byłem chwilę po kontroli.
• A Jan Paweł II wykonał jakiś gest do fotoreporterów?
- Chyba tak. Ale muszę przyznać, że byłem tak zestresowany robieniem zdjęć, że gdzieś mi to wszystko umykało.
• Ile zrobiłeś zdjęć podczas wizyty?
- Sporo. Jakieś 20 filmów po 36 zdjęć na każdym. Wtedy mieliśmy możliwość robienia tylko czarno-białych zdjęć. W aparatach nie mieliśmy zoomów, czyli przybliżeń. To znaczy, ci z zachodu pewnie i mieli aparaty z takimi funkcjami. Ale my, tu w Polsce, w Lublinie - jeszcze nie. Ale miałem ze sobą trzy obiektywy i dało radę. Choć, sięgając pamięcią, myślę, że mogłem zrobić jeszcze kilka innych ujęć.
• Dziś, na mszy z okazji rocznicy pielgrzymki Jana Pawła II, też będziesz robił zdjęcia?
- Bez wątpienia. Idę w to samo miejsce, co dwadzieścia lat temu. Oczywiście z aparatem w ręku.